niedziela, 15 stycznia 2012

kubeczki w kropeczki oho ho ho..

Zwariowany tydzień za mną i jeszcze bardziej zwariowany przede mną. Dlatego muszę dzisiaj nadrobić zaległości. Zima u nas w pełni, od kilku dni dopiero, ale... lepiej późno niż wcale. Moja żaba właśnie jest na sankach, jak to dzieciom niewiele do szczęścia potrzeba, prawda? A potem rosną...


Ale ja dzisiaj nie o tym, chciałam się pochwalić moim nowym niezbędnikiem zimowym. Na pewno nie jestem jedyna ( mam nadzieję), która lubi kupować skorupy do domu.
No i tym razem było właśnie tak, jednego dnia zobaczyłam coś na wystawie, pomyślałam, już tyle tego mam, nie potrzebuję tego. Byłam z  siebie dumna - z  mojej silnej woli.
Drugiego dnia przechodząc koło tego samego sklepu pomyślałam, zapytam o cenę, a co mi tam? Zapytałam i nadal byłam z siebie dumna, dobrze, że nie kupiłam, bo cena  wysoka, a ja przecież tyle tego w domu mam.
Trzeciego dnia wpadłam pomacać.

No, a czwartego...uległam pokusie.


Kawa....

... czy herbata?



Ale same przyznacie, że nie dało się przejść obok nich obojętnie, prawda? No pocieszcie mnie.
No i może do mnie przyjść nawet pięć koleżanek na raz, bo w komplecie jest sześć. Czysta oszczędność po prostu...








Dochodzę do wniosku, że mi chyba też niewiele do szczęścia potrzeba  ;-)
Kawa, herbatka, gazetka, albo książka, ja czasami lubię sobie pooglądać książki z przepisami. Piękne zdjęcia bardzo pomagają w podjęciu decyzji, jakie ciasto upiec, albo co na obiad. Moja siostra podziela moje hobby w tym stopniu, że kupując sobie jakąś książkę, od razu  bierze dwa egzemplarze. Te ulubione trzymam na parapecie w kuchni.




W kąciku ukrył się segregator, mój sprawdzony patent na przepisy. Kilka lat temu przepisałam na komputerze te, które już miałam, każdy włożyłam do koszulki...



 A potem dodawałam już tylko te, które dostałam od kogoś, albo znalazłam w Internecie. Same zalety takiego rozwiązania, bo nie ma ryzyka zabrudzenia tłustymi paluchami , przepis można wypiąć, a nawet jeśli ktoś ma ochotę, może zabrać ze sobą do sklepu zamiast sporządzania listy zakupów.




Pustych koszulek mam jeszcze sporo, włożyłam już do mojego segregatora kilka  Waszych przepisów ;-)
W przyszłości niedalekiej mam zamiar nadać jakiś osobisty akcent okładce segregatora, ale póki co wykorzystałam ten. Kilka lat temu dostałam go z jakiejś gazety, tak mi się wydaje...


No dobrze, a teraz do pracy... Jutro znowu poniedziałek, jeszcze wytrzymać te kilka dni i znowu będzie można odpocząć. Zatem oby do weekendu. Dobranoc.
Następnym razem obiecuję, że wkleję jakieś moją samoróbkę, mam już kilka, ale czekam na lepsze światło, żeby zrobić zdjęcia.

5 komentarzy:

  1. Komplet deserowy w grochy cudny! Też bym się nie oparła. Niech no tylko zobaczę taki!!!
    Zrobiłaś bardzo dobrze. Przecież głodna ani obdarta z tego powodu chodzić ie będziesz, a pieniądze, jak wiemy, szczęścia nie dają, za to zakupy - owszem :)))
    Co do segregatora, podziwiam uporządkowanie i konsekwencję. U mnie z tym różnie bywa... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komplecik śliczny. Mnie takie cudeńka tesciowa czasem przynosi...
      Ale tym segregatorem to mnie dopiero ujęłaś. Też bym chciała miec taki porządek w przepisach...nigdy nie moge znaleźć właściwej kartki...

      Usuń
  2. Piekny ten komplet w kropy :) Ja bym się z przyjemnością z takiej filiżaneczki kawy napiła :)Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pozwól, że patent segregatorowy beszczelnie odgapię i zastosuje w swojej kuchnii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A rób kochana , co chcesz masz moje błogosławieństwo... ;-)

      Usuń

Dziękuje za odwiedziny i komentarz.