czwartek, 23 lutego 2012

Drzewo

Mam niewiele czasu, jak zwykle ;-(
 Nie chcę jednak, żeby ktoś pomyślał, że odpuszczam, o co to, to nie!!!
Dlatego pokaże Wam dzisiaj kawałeczek mojej sypialni, a właściwie tylko ścianę.
Planowałam to od razu, jak jeszcze nie miałam ani łożka, ani lamp, tylko ściany.
Chciałam właśnie w tym miejscu mieć drzewo i już!!!!
Na początku miała to być naklejka, ale nie podobało mi się, że tak dziwnie się błyszczy. 
No to zrobiłam z naklejki szablon, odrysowałam na papierze, potem wycięłam, przykleiłam do ściany i pomalowałam farbą. 
 Jeszcze  tylko strasznie żmudna praca wyrównywania krawędzi i mam w końcu swoje drzewo.
Jak mi wyszło, oceńcie same...















A teraz niestety muszę przygotować kapiel dla "dziecia mojego".
Zmykam.
Ściskam ciepło.

piątek, 17 lutego 2012

Wzywam wiosnę!!!

Troszeczkę się nie odzywałam, ale niestety praca w pewnych momentach staje się, bez naszej nawet woli, ważniejsza i od wielu dni nie wiem, co to odpoczynek. Dlatego dzisiaj króciutko, bo chcę jeszcze nadrobić zaległości w podpatrywaniu Waszych blogów...
Ten obrazek powstał dosyć dawno, ze dwa lata temu, zawsze go wyciągam zza szafy, kiedy mam już dosyć śnieżnej bieli i szczypiącego mrozu. Tak, tak, jak czarownica w ten sposób próbuję wezwać wiosnę.
 Zawsze się udawało, zobaczymy , czy i tym razem się uda....




 Malutki powiew wiosny ... ( przy pomocy mojego nowiutkiego aparatu :-) hurrrraaaa!!!






Ściskam ciepło.  Pa!

czwartek, 9 lutego 2012

Ptasie opowieści...

Postanowiłam wymienić moje śnieżynki w oknie, bo ta zima nigdy nie odejdzie.
Ale też nie mogę przesadzać z zielonym ani kolorem, bo to dopiero luty, no i muszę mieć coś w zanadrzu na marzec, dlatego dzisiaj dalej na biało...
Kupiłam małe wianki o średnicy około 10 cm oraz  wykonałam ptaszki. Zostały one zrobione ze styropianowych ozdóbek (dodawanych często do kwiatów w kwiaciarni) i gipsu. Zainspirowałam się świetnym wykonaniem u USHII, tylko, że ona zrobiła  piękną porcelankę, a ja specjalnie  zostałam przy nierównościach. Efekty oceńcie same...






Wiszą już sobie w oknie. A za oknem.... śnieg.






Żeby było cieplej upiekłam, a właściwie jeszcze piekę muffinki. Przepis podawałam wcześniej, ale tym razem zamiast ananasa dodałam mrożone wiśnie. Okazało się, że wiórki kokosowe z wisienkami bardzo fajnie się komponują.



A teraz lecę dalej męczyć się nad papierzyskami.
Ściskam i pozdrawiam. Dobranoc.

niedziela, 5 lutego 2012

Proszę Państwa oto MIS-iowa!

Córcia moja lubi ciągnąć do przedszkola różne różności, a najlepiej, żeby to był miś.
Super, zwłaszcza, jak miś ma 50 cm wzrostu i w połowie drogi, a nawet wcześniej córcia oddaje mi go do dźwigania, bo jest za ciężki.
Zamarzyłam więc o misiu, który z łatwością zmieściłby  się w kieszeni, no i przede wszystkim , żeby mała miała z tego radochę, tak powstało 6-cio centymetrowe cudeńko.


Ma na imię Ola, i jak na misia przystało ma swoje przyzwyczajenia...
W sesji zdjęciowej reżyserowanej przez moją żabulindę, za tło posłużył domek, który kiedyś jej zrobiłam, ale właśnie jest w trakcie przeróbki.
No to zaczynamy.

Ola lubi dużo spać....



Wstaje.... kiedy się wyśpi, jak to miś....




Potem leniwe pół godziny w wannie...



Po porannej toalecie Ola ubiera się i schodzi do kuchni na... marchewkę ;-) ...( taki był zamysł reżysera, pokazać, że misie też potrafią zdrowo się odżywiać ;-)





Pora wstać i pójść...




... na kawkę.



 No, a potem to już Ola może iść do przedszkola.

Żeby misiowa nie zgubiła się nawet w kieszeni, dostała łóżeczko z pudełka od zapałek...


 ... które okleiłam kanwą do malowania obrazów ( mój ostatni zakup w Lidl-u), a potem pomalowałam.


 Teraz Ola już ma cieplutko i milutko leżąc w łóżeczku, w kolorowej pościelce...


Jutro premierowe wystąpienie Oli w przedszkolu, mam nadzieję, że przetrwa macanie kilkudziesięciu rączek.






A teraz jeszcze "obrządek" w postaci pozaglądania tu i tam, a potem na spacer.
Pozdrawiam i ściskam ciepło.

P.s. Dziękuję za miłe komentarze, niby człowiek pragnie być samowystarczalny, ale tak naprawdę to zwierzę stadne, dlatego pewnie tak się cieszę, jak ktoś zostawi po sobie jakiś "czytelny" znak.

piątek, 3 lutego 2012

Cynamonowe kręciołki

Zima nie puszcza, a nawet coraz bardziej się rozkręca. A tu odwiedziła mnie siostra z dzieciakami, co zrobić, kiedy lepienie bałwana może skończyć się conajmniej katarem, a w domu nuuudzi się...
Są dwie możliwości, grać w Farmera ( ale od tego jest moja druga połowa), albo zrobić coś fajnego do jedzenia.
Ja zdecydowanie wolę tą drugą opcję.
Dlatego zwłaszcza kiedy za oknem jest zimno lubię piec KRĘCIOŁKI, to  jest nazwa, która powstała w naszej rodzinie na coś takiego...




 Wiem, że nazywają je niektórzy ślimaki, u nas Kręciołki. 



Przepis na nie znalazłam w gazecie wnętrzarskiej o tematyce skandynawskiej. W jakiej ? Nie pytajcie, od dawna przepis żyje własnym życiem w oderwaniu od tekstu źródłowego zupełnie.
 Dzisiaj podziele się nim z wami.


Kręciołki cynamonowe



Ciasto:
1 kg mąki
150 g cukru
2 jajka
500 ml mleka
50g drożdży
1 łyżeczka soli i kardamonu( jeśli posiadamy)

Nadzienie:
pół kostki masła
około 100 g cukru
cynamon, jajko

1. Drożdże pokruszyć do miseczki, dodać łyżkę ciepłego mleka i łyżeczkę cukru i poczekać, aż lekko podrosną,

2. Mleko lekko podgrzać, masło rozpuścić i przestudzić ,

3.Do dużej miski wsypać przesianą mąkę, sól, kardamon,jajka, drożdże, mleko i zagnieść ciasto, pod koniec dodając rozpuszczone masło. Nie przejmować się, jak będzie się kleiło. Można jeszcze dodać troszeczkę mąki. Ciasto jest wyrobione, kiedy się nie klei i swobodnie odchodzi od rąk. Dlatego trzeba je dosyć długo gnieść. Potem miskę przykryć ściereczką i postawić w ciepłe, nieprzewiewne miejsce do wyrośnięcia.

4. Kiedy  ciasto podwoi swoją objętość dzielimy je nożem na cztery części.  Następnie na  blacie lub stolnicy posypanej mąką wałkujemy jedną część ciasta nadając kształt prostokąta.

5. Na rozwałkowanym  cieście rozsmarowujemy łyżką roztopione masło, potem posypujemy cukrem i cynamonem po całej powierzchni. Zarówno cynamonu i jak i cukru dać całkiem sporo, wtedy smak będzie bardziej intensywny.

6. Następnie ciasto zwijamy w rulon, jak roladę i tniemy na kawałki grubości około 3 cm.

7.Pojedyncze kręciołki przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i czekamy, aż troszeczkę jeszcze podrosną. Potem smarujemy każdy kręciołek rozmąconym jajkiem i do pieca na około 10 minut , temp. 220 stopni. Czynność powtórzyć z pozostałym ciastem.


Być może wygląda to na skomplikowane, ale tak na prawdę to najdłuższe jest czekanie na wyrośnięcie , a samo pieczenie nie zajmuje więcej niż 40 minut ( to zależy od piekarnika). Kiedy zaczynałam je piec, nie miałam bladego pojęcia o cieście drożdżowym, ale za każdym razem mi wychodzą pyszne ( dodam nieskromnie ;-)
Nie opłaca się też robić połowy porcji, bo kręciołki zaczynają już znikać jeszcze przed zupełnym wystudzeniem. Mi wychodzi ponad 40 sztuk, a czasami nawet więcej.
Jeśli już nawet zdarzy się, że od razu nie zostaną zjedzone, to świetnie się przechowują przykryte ściereczką nawet kilka dni. Chociaż szczerze mówiąc nie wiem, jak wyglądają po trzech dniach i dłużej, bo nigdy nie było mi dane tego sprawdzać.
Tyle mi wyszło z połowy porcji ( druga jeszcze czekała na upieczenie ).



U nas od kilku sezonów to absolutny hit. Może Wy też spróbujecie? A może już takie pieczecie?


A teraz jeszcze sobie pozaglądam  do Was i zmykam.
Pozdrawiam i ściskam ciepło.

środa, 1 lutego 2012

Zielono mi.... Podusie

Witam!
 Zima, zima no i dobrze, że zima. Pościel wietrzy się na balkonie, zarazki nie mają szans na tym mrozie. A ja? No cóż, szukam sobie zajęcia, bo na lepienie bałwana nie ma szans. Tym razem chwale się poduszkami, które są drugim życiem kilku poszewek. Tu wycięłam, tam zszyłam , dodałam koronkę i wyszło mi coś takiego...






 Z tyłu wstawiłam materiał w kratkę z prostego powodu - miałam go więcej niż zielonego.


Spodobało mi się ostatnio zastępowanie guzików sznureczkami, tym bardziej, że moja maszyna dziurki robi słabe.


Od środka wszyłam dodatkowy pas zielonego, żeby można było zakryć poduszkę.


Ot, taka mała zajawka wiosny, za oknem biało, ale w łóżeczku ciepło i zielono....

Ściskam ciepło i pozdrawiam.

P.s. W końcu mam kanwę na drzewko świąteczne z SAL u Sylwii. Mam nadzieję, że w końcu zacznę  dłubaninkę i będę mogła się pochwalić choć kilkoma krzyżykami.