niedziela, 23 czerwca 2013

osłona na kaloryfer i zasłonki

Witam,
jak minął weekend? U mnie bardzo miło w rodzinnym gronie.  Wiem, że zaniedbuję blogowe życie, ale jeszcze chwilka, jeszcze momencik i już będę na upragnionym urlopie. Bardzo dużo sobie obiecuję po nim, tyle planów, marzeń, ciekawe, co z tego wszystkiego wyjdzie.

 Tymczasem chciałabym pokazać wam obiecaną osłonę na kaloryfer.

Hm, nie było łatwo, trudno było znaleźć stolarza, który chciałby się bawić w takie "pierdułki".
W końcu znalazł się "szalony" i zrobił, co prawda, zaśpiewał sobie nieźle za to, ale jak się baba uprze... to nic ją nie powstrzyma. Malowaliśmy sami, żeby było taniej :-)
Przy zakładaniu niestety okazało się, że średnio piękne pokrętło się "nie schowało", cóż, wyszło, jak wyszło. Dziura jest, ale to przecież kolejny powód, żeby pomyśleć nad jakąś zawieszką, żeby ją zamaskować, prawda? Zresztą, czym jest mała dziura, kiedy w końcu zakryliśmy brzydki kaloryfer.
Same oceńcie, czy warto było się nachodzić i narobić...
Zasłonki kupiłam gotowe w Ikei, ale to były tylko dwa kawałki materiału na taśmie, trochę pogłówkowałam, skróciłam, ze skróconego kawałka doszyłam górę oraz podpięcie na boki, zakupiłam taśmę z kryształkami, obszyłam i gotowe.
Mojej żabie się podoba, a to najważniejsze.



 Łóżko też przemalowaliśmy. Mam już nawet zakupione tkaniny na narzutę, ale jeszcze muszą poczekać na swoją kolej...





Podusia była moim pierwszym zetknęciem ze wzorami Tilda.






W zasłonkach podoba mi się motyw, nienachalny, ale widoczny...




 Za oknem mój balkon.





 Lubię listwy przysufitowe, tutaj rozjaśniły trochę  kolor ścian.






Listwy przypodłogowe lubię też :-)






A to moje ulubione kwiatowe połączenie, białe róże, jaśmin i piwonie, uwielbiam...













Mam już przygotowane Candy, ale musze się zebrać i zrobić zdjęcia...
Teraz już znikam, ściskam, papa.

środa, 5 czerwca 2013

Jasność, widzę jasność... i małe szyjątka...

Jak weekend minął?  Nam pod tytułem "Dzień Dziecka w "stolycy"" ;-) Mała szczęśliwa, no to my też :-)
Miałam pokazać Wam pomysł na kaloryfer, ale niestety słoneczko nie pozwala na zrobienie zdjęć. Czekam, aż pogoda się zmieni, wtedy, obiecuję, że coś wkleję...
Dzisiaj jednak pokażę Wam coś innego. Pamiętacie post o "nicnierobieniu" ?
Pewnie większość z Was od razu domyśliła się, że to remont i pewnie większość też domyślała się, że to chodziło o pokój dla mojej małej.
Tak, pokój mojej córki w końcu się doczekał, kilka lat, szczerze mówiąc mi zajęło zbieranie pomysłów, sił i środków ;-) Już jest, strasznie się  cieszymy razem z moją żabulindą. Sama nie wiem, która z nas bardziej ;-) Wszystko zrobiliśmy sami, znaczy się razem z mężem. :-)
 Będę pokazywała po kawałeczku, żeby potem zrobić ostateczne podsumowanie. Dzisiaj z racji  tego, że światło słabe, przekornie pokażę Wam oświetlenie w pokoju mojej małej.
Zamówiła sobie , żeby się mieniło i iskrzyło.
 Hm, to dopiero było dla mnie  zadanie. Pokój nie jest zbyt duży, dlatego wielki żyrandol z setkami kryształków nie wchodził w grę.  Chciałam też, żeby to były szklane zawieszki, a nie akrylowe , a to kosztuje, a na to dużo wydać nie mogłam. Masz babo placek;-)
Znalazłam jednak takie lampy, nie były zbyt drogie, mają szklaną zawieszkę, którą można spokojnie ( ewentualnie) ściągnąć.



 Kinkiet zamocowaliśmy nad łóżkiem.



 Lampa daje ciepłe światło, słowem przytulnie...





Lampa biurkowa miała być inna niż kinkiet i sufitowa, dlatego poszłam w klasykę. Lampa bankierska, jednak nie mogła być, tak jak zwykle zielona, jest biała. Podoba mi się, a najważniejsze, że daje jasne, ale niezbyt agresywne światło.





Przyzwyczaiłam się, że wklejam zdjęcia rzeczy, które sama zrobiłam, a nie tylko zakupowych zdobyczy. Dlatego dodam jeszcze małe drobiazgi.

Uszyłam woreczek, wypełniłam ryżem, teraz służy jako stoper do drzwi, a raczej po to, żeby klamką nie zniszczyć szafy.


 Materiał jest w kolorze ciemnej fuksji, ale tutaj jakiś taki czerwony wyszedł...


 Do tego doszyłam bieżnik na komodę...



 Kawałek komody już dzisiaj Wam pokażę, więcej na temat mebli już niedługo.




I jak? Podoba Wam się moje "nicnierobienie" ?
Dziękuję za miłe komentarze, które otrzymałam. Wierzę w ich pozytywną energię :-)
Tymczasem ściskam, pozdrawiam i uciekam do papierologii przebrzydłej :-(
Papa.