co tam u Was? U mnie w domu ciepło, ale w pracy zmarzlam i czuję, że się pomalutku rozkładam, dlatego zanim wskoczę w piżamkę, do tego aspiryna, to pokażę Wam moje weekendowe tworki.
Historia krótka, bo podyktowana popytem, który niekoniecznie równa się podaży w moim mieście, czyli- szukałam czapki i rękawiczek dla mojej żabulindy, ale jak zwykle nie znalazłam. Te, które znalazłam, to albo za małe, albo za duże, i co?
W zeszłym tygodniu przekładałam ubrania w szafie i znalazłam sweter, miał już szukać nowego właściciela, kiedy wpadł mi pomysł.
Uszyłam czapkę i rękawiczki ze swetra, kiedyś już widziałam taki pomysł na pinterest, postanowiłam więc spróbować...
Czapka - wycięłam prostokąt wykorzystując ściągacz swetra, potem zszyłam, ściągnęłam na czubku i już.
Rękawiczki- na kartce odrysowałam rękę małej, wycięłam, doszyłam ściągacz i zrobione.
Zdjęcia...
I jak? Może być? Zajęło mi to z godzinkę, może mniej, koszt 0 zł, bo sweterek dostałam kiedyś od siostry. :-)
...a sweterek wyglądał tak...fajny był, ale tak jakoś dziwnie się skrócił po praniu ;-)
Potem poszłam już na całego i uszyłam spódniczkę ze spodni ...
Góra bez zmian, z nogawek wycięłam cztery pasy, co prawda splot tkaniny w poprzek, ale różnicę można zobaczyć po dokładnym przyjrzeniu się. Pasy zszyłam, podszyłam, przyfastrygowałam do spódniczki, przyszyłam, potem tasiemka, która musiała ukryć wybryki mojej maszyny, która nie lubi grubych tkanin i zrobione.
Na tych zdjęciach jakoś tak z lekka pokracznie wygląda, ale zapewniam, że na żabie wygląda lepiej.
mam jeszcze jedną parę... ale to już zostawiam sobie na przyszły weekend...
Teraz już uciekam, głowa mi pęka, jutro mam zamiar po pracy dokończyć prace w ogródku i pozaglądać do Was, ale dzisiaj już nie wyrabiam, idę do łóżka.
Ściskam ciepło, papa.