poniedziałek, 31 października 2011

Wbrew nastrojom...

Dzień nie należał do łatwych. Bieganie, znicze, chryzantemy, ostatnie zakupy ( tak, jakby ten wolny jutrzejszy dzień miał trwać conajmniej z 72 godziny ;-).
Jednak to wszystko zostawiłam dla pozostałych domowników, tylko po to, żeby się zająć czymś znacznie przyjemniejszym.
Materiały leżały w szafie  już ponad rok i się czekały na dzisiejszy dzień. Początkowo miały zamienić się w obrusy, ale....
Najpierw walczyłam z maszyną, naturalnie ta chyba czuła, że działam wbrew naturze, czyli wszyscy biegają, a ja postanowiłam się relaksować. Popsuła się.  Po ponad dwóch godzinach sprawdzania, rozkręcania i grożenia, że wyrzucę ją za okno, ta szalona zaczęła działać ot tak, po prostu.
Potem aparat, szkoda  słów, jak tak dalej będzie, to czekają mnie poważne zakupy. 
A oto moje milusińskie, jeszcze ciepłe, dopiero zeszły z taśmy.

To co, że niby Halloween, ja zdecydowanie wolę sielskie tematy od strachów na lachy.


Aparat zrobił z tego sepię, ale co ja na to poradzę...

 Boki są zrobione dla kontrastu, z innego materiału niż podstawa.
 Potem koronka...
 Znowu koronka...

    Na tym zdjęciu kolory chyba są najbardziej zbliżone do oryginalnych.

     Przez kilka najbliższych dni zajmować się będę nowym projektem, czyli kalendarzem adwentowym. Muszę zacząć dużo wcześniej, bo pracy będzie sporo. Jak tylko coś będzie warte pokazania, to od razu to zrobię. Powiem tylko tyle, że oprócz szycia będzie trochę decoupage na tkaninie.

niedziela, 30 października 2011

jestem...

Jestem. Powstawałam w wielkiej niepewności:  "być, czy nie być?". Taka zielona, nieopierzona, nieświadoma. Od bardzo długiego czasu patrzyłam z zachwytem na innych i zazdrościłam: "ja też tak chcę...". Aż pewnego dnia postanowione! " Ja też tak chcę!, dlaczego więc nie? Dlaczego nie spróbować? "
Tak oto jestem.  Pojęcie blade, doświadczenie żadne, ale chęci tak wielkie, że wariuję.
Jestem.
-Jak długo?
-Nie wiem.
-Czy tylko dla siebie, czy też dla innych?
-Czas pokaże.
 So let's get the party started!