czwartek, 17 maja 2012

na poprawę humoru...

I mnie dopadło, niestety. Zimno, w kościach łamie, w pracy też nerwowo.
Nawet fryzjer niewiele pomógł, ogólnie nie jest dzisiaj ze mną dobrze. 
Co zrobić? Zdarza się najlepszym. Miałam chwalić się wyróżnieniami, ale żeby wyrazić najlepiej wdzięczność trzeba być w dobrym nastroju, a u  mnie z tym dzisiaj krucho. 
Dlatego pokażę Wam kilka zdjęć ze spaceru, który z racji zimna trwał 15 minut, chociaż na zdjęciach tego nie widać. 
No i jeszcze jedno... będąc "U żiwaniego" znalazłam , dosyć dawno, dwa obrusiki. 
 Jakiś wariat wyrzucił je, zanim dorobiły się obszycia.
 Niewiele myśląc zagarnęłam je jak kwoka, jeden kwadratowy, a drugi prostokątny, 
 kosztowały... 7 zł.  Mama koleżanki wykończyła brzegi szydełkiem i tak oto są.
 Nazwałam to interesem życia. Nie wiem, czy bym się skusiła na wyszycie jednego, a co dopiero dwóch w tym samym wzorze. To ponad moje siły. 













  Tulipany dostałam od mamy, z ogrodu, piękne, prawda?


A teraz spacer...









 A teraz idę zwinąć się w kłębek.
Ściskam ciepło. Papa.

niedziela, 13 maja 2012

Mój ci on...

Rano słońce, potem deszcz, wieczorem pewnie burza. A mnie to dzisiaj nie rusza, bo postanowiłam spędzić cały dzień w domu. Od wczoraj wyszywam maleńki obrazek i  znając siebie, jak nie skończę go od razu to koniec... następne podejście byłoby pewnie za rok.
 

Dzisiaj pokaże Wam moje pierwsze zmagania z haftem płaskim.
Sprawę trochę ułatwił fakt, że nie bawiłam się zmianą kolorów, użyłam tylko nitki cieniowanej.
Patrząc na mój obrusik już wiem, że są niedociągnięcia, ale i tak jestem z niego dumna, bo go NARESZCIE SKOŃCZYŁAM !!!!
 Zdjęcia...
















A teraz uciekam, tworzyć obiadowe dzieło.
Następnym razem pochwalę się wyróżnieniem, które dostałam od jednej bardzo miłej osóbki.
Tymczasem ściskam ciepło. papa

piątek, 11 maja 2012

chciałabym ...

 Dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa. Myślałam, że uznacie mnie za totalnego laika w dziedzinie fotografii, bo przecież powinnam iść ścieżka najczęściej uczęszczaną przez turystów, przerobić "you have to be there",  a potem wrócić grzecznie do domu i zamęczać oglądaniem  tysiąca zdjęć wszystkich domowników, znajomych i sąsiadów.

Jak na początkującego pstrykającego, wypadało by uwieczniać wszystko, co się rusza, prawda?

 Tymczasem ja lubię chodzić swoimi ścieżkami, zdjęcia pokazuję, gdy ktoś naprawdę wyrazi chęć, a ilość zdjęć? No cóż nie potrafię cykać bez pamięci. Patrzę przez obiektyw, zastanawiam się i ... odchodzę bez zdjęcia.

 Mimo tego i tak oglądając to co przywiozłam ze sobą dochodzę do wniosku, że może z pięć fotek  się nadaje, a reszta to robota rzemieślnika, stop , pstryk i dalej...
Fotografia to raczej jeszcze dla mnie trudne hobby, a ja  w dodatku nie lubię robić zdjęć ludziom, kiedy nie muszę. Dziwadło ze mnie, prawda?


Ale , ale wróćmy do zdjęć, a nie  bajania na ich temat...

 Wiedeń mnie zachwycił, na pewno tam wrócę, ale... marzeniem by dla mnie było nie chodzić za przewodnikiem, tylko spędzić tam kilka chociaż dni bez pośpiechu i szumu.
Wsiąknąć  w kawiarenki, cukierenki, uliczki...
 Ach, szybko to zapewne nie nastąpi, ale kto wie, może kiedyś...












Bez względu na dyskusje , czy to jest dzieło sztuki czy kicz fajnie to wygląda i już !



 Może jutro przyniesie dobre słońce na zrobienie zdjęć mojego obrusika. Jak tylko się uda, to na pewno coś wkleję.
 Tymczasem ściskam ciepło. papa.

niedziela, 6 maja 2012

Wróciłam...

Hm, wróciłam wczoraj w nocy. Nie było łatwo, myślę, że przejechałam około trzech tysięcy w autobusie w ciągu siedmiu dni. To dla mnie jak na razie rekord.
 Nie mam zamiaru zanudzać Was achami i ochami, ani zdjęciami, które możecie zobaczyć w każdym przewodniku. No bo i po co?
 Chcę wam pokazać to, co ja sama odkryłam w...
 No właśnie, gdzie ja byłam?
Dzisiaj zacznę od...
...Wrocławia, byłam w nim już kilka razy, cóż, nie będę jedyna, jeśli powiem, że to piękne miasto. Życzyłabym sobie takich samych inwestycji w moim mieście, niestety psychoza Euro 2012 działa tylko punktowo.
 Moim zdaniem Wrocław był już piękny jeszcze przed całym szaleństwem.
 Szkoda tylko , że nie dano szansy miastom z tzw. zaścianka, które potrzebują pilnie inwestycji, na przykład Lublin, Rzeszów, czy Olsztyn.
 To typowo polskie,  po raz kolejny pakować pieniądze tam, gdzie daliby sobie świetnie radę sami. Pchają kasę w  przerabianie i tak niezłej już infrastruktury, podczas gdy  jadąc na przykład  na Mazury można stracić zawieszenie w samochodzie. To się jakoś nie trzyma wszystko kupy po prostu.
 ale , ale , ja miałam o zdjęciach....
Oto one.




 Temat kłódek zna każdy, kto kiedykolwiek był we Wrocku,  naszej kłódki jeszcze tam nie ma, ale pojawi się w wakacje, bo znowu tam się wybieram.


 Lubię oglądać wnętrza w stylu barokowym, ale tutaj akurat zastanowiła mnie dwuznaczność tego napisu...



 Panorama miasta ...






 Woda...


Następnym miastem była...
... Praga.
Tym razem postanowiliśmy odłączyć się od zwariowanego przewodnika, który jak na moje oko wielokrotnie ukończył maraton i to w całkiem dobrym czasie.
Dzięki temu znowu mogłam poczuć klimat tego miasta, wąskie, brukowe uliczki, posiedzieć spokojnie w kawiarni, przy piwku podglądać Prażan, hm. już bym tam wróciła...

To okienko znalazłam zupełnie przypadkiem...




To zresztą też...



 ... Skalne Miasto... trzeba się tam wybrać, zwłaszcza, jeśli jest pogoda...










 Następnym razem postaram się napisać coś o Wiedniu.
A teraz uciekam, jestem taka zmęczona...
Dobranoc.