niedziela, 3 sierpnia 2014

jestem gotowa... i metamorfoza sypialni

Do czego? Do powrotu naturalnie.
Trochę to trwało, z różnych przyczyn, całe szczęście niezbyt poważnych, ale w takiej ilości, że musiałam odpocząć.
Minęło w końcu pół roku, prawda? Szczerze mówiąc zastanawiałam się, czy nie dać sobie spokój, nawet sama już do siebie nie zaglądałam. Aż  pewnego dnia zalogowałam się i odkryłam, że codziennie ktoś do mnie zagląda, a niektórzy częściej niż ja sama! Szok! Czegoś takiego nie mogłam tak sobie zignorować, prawda?
Nie było mnie, co się wydarzyło u mnie? Niewiele właściwie, praca, sporo podróżowania, rodzina, ogródek, życie.
Nie oznacza to jednak, że nie "tworzyłam", jednak większość rzeczy oddawałam znajomym nie robiąc nawet zdjęć.
Z moich większych poczynań- zrobiłam remont sypialni, z wielkim udziałem mojego męża. :-). Jednak ze zdjęciami też się wstrzymywałam, bo zawsze wydawało mie się, że jeszcze nie ma co pokazywać, bo przecież nie skończyłam wszystkiego.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że zostały mi jeszcze drobiazgi, dlatego dziękując zwłaszcza tym z Was, które zaglądały do mnie mimo zimowego klimatu na blogu, pokażę efekt przemian w całości. Naturalnie poprzednia wersja sypialni nie była zła. Może pamiętacie drzewo nad łóżkiem, którym się kiedyś chwaliłam? Jednak już dawno wyrosłam ze ścian kremowo-żółtych. W dodatku marzyłam już o lekkich zasłonach i  firanach. Nie mówiąc już o tym, że będąc uzależniona ( tak już mogę powiedzieć, niestety) od Pinteresta, zawładnął i mną szał na szarości. I tak to i ja mam szarości, co prawda nie jest to paleta barw Benjamin Moore, ale szary jest i już.
Dobrze, koniec pisania, czas na konkrety.

zatem, co się zmieniło...

Na ścianie nad łóżkiem położyliśmy kilka pasm tapety. Zawiesiliśmy nowe kinkiety.





Znalazłam w Ikei fajne materiały, z których uszyłam wczoraj poduszki. 






Wystrój okien to największe wyzwanie. Materiały kupiłam na allegro, beżowy jest dosyć cienki i lekko metalizującą poświatą, był taniutki 10 zł za metr, mogłam zatem zaryzykować samodzielne uszycie...


Samodzielnie uszyłam rolety rzymskie, zajęło mi to cały dzień, ale byłam bardzo z siebie dumna. mechanizm do rolet kupiłam w necie. 




 Zasłony i firany pomogła mi szyć mama. Użyłyśmy do tego taśmę flamandzką, świetnie się marszczy. jednak te z was, które zechcą uszyć podobne,  niech pamiętają, że zużycie materiału jest 2:1, czyli materiału musi być przynajmniej dwa razy więcej niż okno, które chcemy zasłonić.



Podoba mi się bardzo połączenie tiulu i płótna.


 A to moje rolety, fajne, prawda? :-)




 Małe dodatki...








 Ramki i obrazki wiadomo skąd, swoje miejsce znalazła w końcu też  biała komódka.





 Przemalowałam komódkę na drobiazgi...





 A to jeszcze raz moje podusie...






  

Górne światło dopasowane do kinkietów.



No i obudowa na kaloryfer, kupiliśmy drzwi diagonalne, przemalowaliśmy na biało i gotowe.



 Lampiony już się zadomowiły na dobre.



I jak Wam się podoba?
Miłego wieczoru :-)