Wykorzystałam glinę samoutwardzalną, foremki mojej córci, kieliszki. Glina jest fajna, bo schnie w ciągu doby, nie trzeba wypalać ani suszyć, ani tak długo w sumie czekać, jak w przypadku masy solnej.
Wycięłam krążki (w niektórych użyłam stempli,żeby nie były zupełnie płaskie, ale na zdjęciach tego nie widać), wyschły bez mojej pomocy...
Potem sznureczki...
No a zaraz potem odkryłam, że to się nadaje nie tylko na kalendarz adwentowy, ale także jako mikroskopijne ozdóbki na malutką choinkę, albo na przykład cyprysik, taki jak mój, tyci...
Jutro mam nadzieję skończę kalendarz, to wkleję jakieś zdjęcia. Na razie tylko jako zapowiedź wklejam woreczki z reniferkami. Jutro pokażą się w pełnej krasie, a na razie chudziutkie, cieniutkie...
Dobranoc!!
Świetny pomysł:)Bardzo mi się podobają takie tycie ozdóbki i te woreczki...takie słodziutkie:)
OdpowiedzUsuńMasz fajne pomysły i zdolne ręce,pozdrawiam ! Ella
OdpowiedzUsuń