Dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa. Myślałam, że uznacie mnie za totalnego laika w dziedzinie fotografii, bo przecież powinnam iść ścieżka najczęściej uczęszczaną przez turystów, przerobić "you have to be there", a potem wrócić grzecznie do domu i zamęczać oglądaniem tysiąca zdjęć wszystkich domowników, znajomych i sąsiadów.
Jak na początkującego pstrykającego, wypadało by uwieczniać wszystko, co się rusza, prawda?
Jak na początkującego pstrykającego, wypadało by uwieczniać wszystko, co się rusza, prawda?
Tymczasem ja lubię chodzić swoimi ścieżkami, zdjęcia pokazuję, gdy ktoś naprawdę wyrazi chęć, a ilość zdjęć? No cóż nie potrafię cykać bez pamięci. Patrzę przez obiektyw, zastanawiam się i ... odchodzę bez zdjęcia.
Mimo tego i tak oglądając to co przywiozłam ze sobą dochodzę do wniosku, że może z pięć fotek się nadaje, a reszta to robota rzemieślnika, stop , pstryk i dalej...
Mimo tego i tak oglądając to co przywiozłam ze sobą dochodzę do wniosku, że może z pięć fotek się nadaje, a reszta to robota rzemieślnika, stop , pstryk i dalej...
Fotografia to raczej jeszcze dla mnie trudne hobby, a ja w dodatku nie lubię robić zdjęć ludziom, kiedy nie muszę. Dziwadło ze mnie, prawda?
Ale , ale wróćmy do zdjęć, a nie bajania na ich temat...
Ale , ale wróćmy do zdjęć, a nie bajania na ich temat...
Wiedeń mnie zachwycił, na pewno tam wrócę, ale... marzeniem by dla mnie było nie chodzić za przewodnikiem, tylko spędzić tam kilka chociaż dni bez pośpiechu i szumu.
Wsiąknąć w kawiarenki, cukierenki, uliczki...
Wsiąknąć w kawiarenki, cukierenki, uliczki...
Ach, szybko to zapewne nie nastąpi, ale kto wie, może kiedyś...
Bez względu na dyskusje , czy to jest dzieło sztuki czy kicz fajnie to wygląda i już !
Może jutro przyniesie dobre słońce na zrobienie zdjęć mojego obrusika. Jak tylko się uda, to na pewno coś wkleję.
Tymczasem ściskam ciepło. papa.
Hanuszko...piękne miejsce to i zdjęcia piekne...to pierwsze z kaczuchami odlatującymi rewelacja...pozdrawiam cieplutko;*
OdpowiedzUsuńWiedeń... ech... moje marzenie to koncert noworoczny filharmoników wiedeńskich... niewykonalne...
OdpowiedzUsuńA miasto... cóż, Byłam, widziałam, pieczone kasztany na ławeczce jadłam. A przewodnik zgonił nas tak, że czułam się jak koń na Służewcu.
Fotki ładne, zwłaszcza ostatnia bardzo mnie urzekła :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Ehhh Wiedeń, tam kilka dobrych latek temu wyznaliśmy sobie z moim mężem miłość i tak jakoś to miasto mi się dobrze kojarzy:)
OdpowiedzUsuńJuz kiedyś Ci pisałam ,że Twoje zdjęcia sa rewelacyjne.I tak jest i tym razem.Pozdrawiam Ewa:)))
OdpowiedzUsuń