witam,
jak mijają Wam grudniowe dni? Ja dopiero wróciłam z Bremen, stwierdziłam, że po świątecznym szaleństwie, jakie tam panuje, to właściwie tak się nasyciłam atmosferą bożonarodzeniową, że muszę chwilkę odpocząć, żeby chcieć znowu biegać po domu ze światełkami i bombkami...
...wytrzymałam dwa dni :-)
Cóż mogę powiedzieć o mojej podróży? Może to, że mimo całej komercyjnej otoczki to i tak Niemcy potrafią świetnie zaczarować świątecznie, przepiękne karuzele z Mikołajem i reniferami, przepyszne grzane wino z wiśniowym sokiem, pączuszki pieczone przy kliencie, lizaki wielkie jak głowa, kolorowe stoiska, które wyglądały jak chatki z Jasia i Małgosi, wreszcie choinka wielka tak, że przy niej czułam się jak krasnal. Tak, to mnie oczarowało, oj tak...
Sklepy, hm, wszystkie moje marzenia zakupowe w jednym miejscu, szok, wydałam fortunę, fortunę!!! A i tak ciągle miałam wrażenie, że zarówno materiały, lampiony, jak i inne cacuszka są tańsze niż u nas. No i dlatego euro z portfela płynęło wesoło, aż studnia wyschła i wróciłam do domu... nie żałuję jednak, bo inspiracji mam na kilka lat, a jak...
Wróciłam do domu, wyspałam się i mimo, że w pracy zaległości mam mnóstwo, to i tak zaczęło mnie nosić...
Dlatego musiałam coś zrobić, musiałam i już! Postanowiłam skończyć moje skrzaty, przy okazji chwalę się kilkoma drobiazgami, które sobie kupiłam...
Do wykonania skrzatów wykorzystałam rysunek z Pinterestu, trochę tkaniny podklejonej fizeliną, pomponiki, koraliki i tasiemka, a reszta to ręczne szycie, nie było sensu wyciągać maszyny na takie maleństwa...
Tasiemka w gwiazdki świeżo przywieziona :-)
Nie chcecie znać ceny tego pudełeczka, skandalicznie niska ;-)
Foremki czekają na trzy super babki, które na pewno zrobią przy ich pomocy coś pysznego :-)
W weekend mam zamiar ich sobie nawzajem przedstawić ;-)
Cudne, prawda?
Kupiłam sobie też świetne materiały, chociaż po kawałeczku, ale o tym może następnym razem.
Tymczasem pozdrawiam i ściskam ciepło. Papa.