niedziela, 12 stycznia 2020

Kominek bez komina? a jak!

witajcie,
co robicie, kiedy za oknem wieje, ciemno, ponuro? 
Co najlepiej działa na wyobrażnię, kiedy myślimy o najlepszej opcji spędzania takiego wieczoru? Moge się założyć, że połowa z nas ma na myśli kocyk, książkę, herbatke i... kominek.
Tak, kominek, taki z prawdziwym ogniem. Co zrobić, kiedy nie mamy komina? No przecież możemy mieć kominek na niby.

Tak pomyślałam sobie pewnego jesiennego dnia, ładnie się uśmiechnęłam do małża, bo robienia w drewnie się nie boję, ale zabawa z profilami i płytami karton-gips to jeszcze nie dla mnie.
W dodatku szary i stalowy już mi się znudziły, to już była kwestia czasu, kiedy mały remont sie wydarzy.
Ściana, jak ściana, ale mi się zachciało wnęki na półki, no i oto mam. Dzięki małżu:-)


 Tapeta- Leroy Merlin, farba beckers- angel wing, świetny delikatny kolor. Na samym kominku miało wisieć lustro, ale ostatecznie się powstrzymałam, za dużo chyba tego.





We wnęce wykorzystaliśmy półki z Ikea. Na gazety planuję jeszcze coś, ale czekam na cieplejszy dzień w stolarni.







Nie był to projekt 0 zł, niestety, ale za to samo wnętrze kominka tak. 
 


Pozostałość cegły z przedpokoju, starczyło, co do sztuki. Kilka desek ze stolarni i już. 




Choinka jest kalendarzem adwentowym, na gwoździkach wisiały kolorowe karteczki z numerami. 
 


Druciany koszyk na owoce kupiony na przecenie ... w biedronce stał się bazą dla świec.
 



No i naturalnie Beza. Kocha być w centrum uwagi. 



 Tak teraz wygląda nasza bursztynowa komnata, już tylko w polowie bursztynowa, jeszcze sufit został. 

Teraz pędzę do was, zobaczę co nowego.  
Miłego tygodnia i do niedzieli. 

niedziela, 5 stycznia 2020

DIY jeleń z aktualizacją

witajcie,
czym jest dla was Nowy Rok? 

Zaznaczcie właściwe: 

  • nowe postanowienia, 
  • nowe marzenia, 
  • nowe rozwiązania starych problemów?
Nie wierzę, że nie macie za sobą chociaż jednej myśli o potrzebie zmian, w życiu prywatnym, zawodowym, blogowym, albo chociaż drobnej zmiany koloru ścian, przestawienia ścian, czy inne remontowe drobiazgi ( bo tak przecież przedstawia się te zmiany mężowi: kochanie przecież to tylko dwa dni roboty, a jaki będzie efekt!).
Ja tak mam, w styczniu mnie nosi. To właśnie w styczniu robię najgłupsze zakupy, typu zestaw do hybryd ( nie myśląc o tym, że mam za słabe paznokcie), pielęgnica do włosów (włosy myję rano, w pośpiechu, z ekspresową odżywką), nożyce do blachy ( już nie pamiętam, do czego tak naprawdę), ponadto zakupy materiałowe ( bo te dziesiątki różnych materiałów są niewystarczające) i tak mogłabym wyliczać w nieskończoność. W styczniu powinnam odgórnie mieć zablokowaną kartę, konto w banku i we wszystkich sklepach internetowych.
W styczniu właśnie rok temu zaczęłam mojego jelenia, potem zaczęło sie szaleństwo w pracy i jeleń sobie czekał, na pomalowanie, na odpowiednie rogi  ;-) i na swoje miejsce na ścianie.  Same przyznacie, że tak skomplikowany proces musiał zająć tyle czasu. Dlatego nie przeciągam, pokazuję mojego rogacza:-)


 Materiały? Gazety, taśma, klej ugotowany z mąki, no i szablon. Sama tego nie wymyśliłam, chociaż bardzo bym chciała. Wykorzystałam szablon udostępniony przez Weronikę ze strony mavelo.pl. Tutaj jest link do strony mavelo.pl 
Koszt- naturalnie 0 zł.





Rogi? Na początku miała być gałązka znaleziona na spacerze, ale ostatecznie wykorzystałam patyki znad Bałtyku- pamiątki z wakacji.





W tle tapeta, która chodziła za mną kilka miesięcy i którą znalazłam w Leroy Merlin! Uwierzycie?!

Jeszcze kilka zaległych migawek, zanim choinka przejdzie na drugą stronę tęczy...



Dorobiłam się też półeczek obok kominka ( kolejny projekt na dwa dni , który już niedługo wam pokażę :-)  Dzięki temu mogę w końcu postawić kilka dekoracji świątecznych. 







Od dzisiaj będę pokazywała wam postępy naszego nowego remontu, który będzie trwał ...oj na pewno długo. 
Nasz dom ma dwa piętra, dotychczas mieszkaliśmy na dole, ale od 2 stycznia rozpoczął się "program rewitalizacji piętra". Nazywamy je Bursztynową Komnatą, bo króluje tam "Bałazeria". 
Ostatecznie mają powstać tam dwa pokoje, łazienka i garderoba. Pracy mnóstwo, finanse, na razie staram się nie mysleć. Jednak plany już są. Będzie dużo drewna do kominka, dużo gruzu, dziesiątki metrów nowych przewodów i faktur do opłacenia, ale co tam, damy radę, prawda? 
Na razie przyszły pokój naszej małej wygląda  tak... widać rany po wstawieniu okien i wymianie instalacji grzewczej. Co dalej? Się zobaczy.. na razie czeka nas demolka.




Mam nadzieję, że dotrwałyście ze mną do końca. Trzymajcie się ciepło, słońca życzę.
Papa.


edycja: 7 stycznia 2020 
Jowi ma rację, dlatego dorzucam jeszcze klika zdjęć mojego jelenia na ścianie.




Nawet Beza znalazła się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu.
 Pozdrawiam. papa

niedziela, 29 grudnia 2019

Skandynawskie domki na powitanie

Witajcie,
czy jeszcze ktoś u mnie bywa? Czy jest ktoś, kto sie na mnie nie gniewa?
Pewnego grudniowego poranka natchnęło mnie, czas już wrócić, przecież tylko moje bycie blogowe zamarło, ale tworzeniowe nie. Dlatego już pora.... 
Świeta, piękny czas, ale chyba czas  przygotowań jest jeszcze piękniejszy, te kilka tygodni grudniowych są najlepsze. Potem czas leci szybko i tak oto w osiem prezentów, dwa półmiski  ryby w galarecie, dziesięć pierogów i trzy kilo więcej  jestem teraz tu. 
Zapewne  już obejrzałyście dziesiątki blogów z historiami choinkowymi, dlatego ja ogranicze się do czegoś, co może stać do wiosny, no i naturalnie koszt- 0 zł, jak zwykle.
Być może któraś z Was pamięta, że jestem szczęśliwą posiadaczką byłej stolarni z kilkuletnim zapasem ścinek drewna i piłą w środku. Dlatego mam tą przyjemność , że nie muszę robić wielkich wypraw do sklepu, ani przymilać się osobnikom płci przeciwnej, żeby się zlitowali i przycięli deseczkę. 
W dodatku odkąd zaglądam do stolarni stałam się badziej religijna :-) bowiem przed każdym włączeniem piły zmawiam zdrowaśkę, co by palca mi nie ucięło w szale tworzenia. Zatem same plusy, prawda?
Potem już tylko wieczór z farbami i tak oto powstały... muchomorki.



... potem powstały domki


 i więcej domków... 



 i jeszcze więcej domków...













 ...swoje miejsce znalazły moje wakacyjne zdobycze z niedzielnej graciarni w Jeleniej Górze



 Właśnie siedzimy i mamy prywatny koncert pewnej trzecioklasistki szkoły muzycznej. Powiem jedno, spokojnie możecie mi zazdrościć :-)


 ... nawet nasz nowy członek rodziny  Beza się zasłuchała...



 Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was, nie obiecuję poprawy, bo czyny... nie słowa.
Dlatego ściskam Was mocno i do szybkiego zobaczenia.


wtorek, 4 grudnia 2018

renifer- projekt 0 zł

witam,
Zima? Hm.. raczej zimno i ślisko. Takie dni jak dzisiaj sprawiają, że najchętniej zakopałabym się w koce i nie wychodziła z nich do marca. Niestety, a może stety trzeba sie zmobilizować i po prostu ogarnąć jakoś ten dzień.
Kiedy wszędzie ponuro, mokro i tak jakoś przygnębiająco, postanowiłam z moją żabulindą ogarnąć temat kalendarza adwentowego. Zwłaszcza, że miała ochotę wziąć udział w szkolnym konkursie.
Jak zauważyłyście, ostatnio lubię wykorzystywać to, co w domu po kątach zalega. Tak było i tym razem. Pomysł niestety nie mój, podglądnęłam to i tamto na Pintereście i tak oto powstał Rudolf.
Jeden wieczór, jeden karton i sporo wycinania później powstało nasze współne dzieło.



Na gwiazdkach musiały być napisy po niemiecku, ze względu na zasady konkursu.



W realu jak zwykle takie rzeczy wyglądają bardziej przekonywująco. 
Nie jest to jednak jedyny rogaty, jaki powstaje ostatnio u mnie. Niedługo pochwale się jeleniem z papieru. 
Teraz jednak muszę już zmykać. Praca. Brr...
pozdrawia i ściskam ciepło
papa