niedziela, 23 września 2018

szafka na taras - projekt 0 zł

witam,
No i mamy jesień. Wracają do nas ciepłe kocyki, ogień w kominku, ciepłe kaloryfery i herbatka z pigwą. 
Ja rozpoczęłam jesień pieczonym jabłkiem z cynamonem, ciepłym ponczo i pisaniem posta. 
To ta przyjemniejsza część dnia, kiedy siedzimy  razem w pokoju, córka lepi cudeńka z modeliny, małż uprawia kolarstwo jednocześnie pilnując pilota na kanapie, a ja po małej rundce z aparatem zasiadam przed kompem. Za godzinkę, dwie  jedno wpadnie w książki, drugie pojedzie do pracy, a ja w papierologię, brr...

Jednak zanim dopadnie mnie codzienność chcę się Wam pochwalić moją komodą na taras, która zrobiłam SAMA, samiusieńka :-)

Parę miesięcy temu przeglądałam jak zawsze  Moje Mieszkanie i znalazłam tam piękną komodę, z zaporową ceną niestety. Od razu pomyślałam, że mógły to być świetny pomysł na projekt 0 zł. 
W stolarni- graciarni miałam bowiem mnóstwo deseczek i "bałazerii". 
Projekt ewoluował, w zależności, co mi wpadło w ręce, dlatego mam drzwiczki z boazerii, ramę z łat na dach, uchwyty i inne bajery wykręcałam z innych mebli, nawet zaszalałam i mam półeczkę na zioła.
Zajęło mi to kilka popołudni, ale nie mogłam jej robić codziennie, to mi zeszło z miesiąc. 
Jednak jestem z siebie bardzo zadowolona, bo w planowaniu i rozpoczynaniu prac jestem bardzo dobra, ale w kończeniu już nie. Tym razem udało się! 
Mój Złota Rączka naturalnie chciał na mnie wymusić swój wkład, ale nie dałam się. Jedyne co mógł zrobić, to pomóc mi przenieść mebel na taras. 
Jak wyszło? 
Super nieidealnie,  odpuściłam sobie zaklejanie dziur i niedoróbek, zakceptowałam szczeliny i .... podoba mi się. A wam?








Zioła już żółkną, ale i tak są lepsze takie niż suszone ze sklepu. 


 Dynia od sąsiada leżakuje, chociaż już kilka razy miałam ochotę na zupę dyniową z kluseczkami :-)


W środku nic niezwykłego, miały się mieścić tam różne potrzebne, ale niezbyt ładne rzeczy, typu plandeka na meble, wiaderko, czy smycz dla psa. Półki są z boazerii, która była polakierowana, dlatego postanowiłam je zostawić w takiej postaci.


Tak wyglądała moja szafka w stolarnii, podobała mi się nawet w naturalnym wykończeniu, ale niestety ze względów pogodowych musiałam zabezpieczyć ją farbą.




I jak? 
Następnym razem planuję podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat pelargonii, ich przechowywania, rozmnażania i wnioskami po przeprowadzeniu małego doświadczenia z ziemią. 





Może jeszcze komuś się przyda taki post, taką mam nadzieję. 
Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego razu.

wtorek, 11 września 2018

Po prostu super

Witam Was,
Czujecie już jesień? Ja już chyba tak, bo coś tam podziałałam i w końcu naładowałam baterie w aparacie. No i oto jestem.
Znowu miałam przerwę, wiem. Jednak wiosną i latem omijałam komputer w domu szerokim łukiem, a w pracy... wiadomo obowiązki itp,itd. Poza tym REMONT! Czy muszę coś dodawać?
Niestety nie były to zmiany w pokojach w sensie kolorów ścian, dekoratorskich nowości, a raczej rewolucja w postaci wymiany rurek i rureczek wszelkiej maści.
Zaczęło się całkiem niewinnie, mieliśmy dosyć już pieca śmieciucha i zapragnęliśmy nie biegać pięć razy dziennie do piwnicy i przeżywać powrotów do zimnego domu.
Zamarzył się nam nowy piec,to kupiliśmy na ekogroszek i pelet, taki super.
Potem pomyśleliśmy, że dobrze byłoby założyć nowe kaloryfery we wszystkich pomieszczeniach, kupiliśmy kaloryfery, też super.
No tak, ale na przykład w ganku i spiżarni zimą wiatr hulał, a w górnej łazience nikt wcześniej nawet nie myślał o przyłączeniu czegokolwiek do grzania, zatem postanowiliśmy wymienić wszystkie rury.
Potem okazało się, że w dolnej łazience kaloryfer wisiał w złym miejscu, no  to trzeba było go przewiesić. Przewiesiliśmy, jeszcze bardziej super.
Tylko tym razem toaleta się nie mieściła w starym miejscu, no to kupiliśmy nową i zamontowaliśmy w nowym miejscu.
Czuliśmy się finansowo coraz bardziej super, dlatego pomyśleliśmy sobie, na razie wstawimy starą wannę i będzie .... super.
Okazało się jednak, że wanna przy nowej toalecie już się nie zmieści. ........
Co dalej?
Po prostu super, dodatkowo wymieniliśmy całą sieć wodną, kanalizację, podłączenie gazu, przenieślismy do piwnicy piecyk gazowy, i ..... zrobilismy remont dolnej łazienki.
A na początku miał być tylko sam piec i miało być super.
Też tak macie?
Wszelkie nadzieje na wyjazd na urlop pożarły faktury ze sklepów budowlanych,  każda chwila mojego męża to kucie ścian, podłóg i siedzenie w łazience o wymiarach metr na dwa. Ja natomast ratowałam się pracą w ogrodzie i na tarasie, żeby nie zwariować.
Pytani o  urlop żartowalismy, że ja spędziłam je na wsi, a mąż nad wodą :-)
Kłamię, jeszcze byłam w stolarni, bo wiecie, że poprzedni właściciel był stolarzem i w budynku gospodarczym mam jeszcze piły, deski i inne bajery, łacznie z bałaganem naturalnie.
Dlatego pokażę wam, co zrobiłam z moim mężem dnia pewnego. Koszt imprezy? 35zł, tyle co tablica na allegro.
Zresztą zobaczcie same.


Wyglądało to tak. Po lewej widzicie wnękę z paskudnymi licznikami. Musiałam coś zrobić.



Ze starych desek i kantówek mój Cierpliwy zrobił ramę, do której przymocowaliśmy kupioną wcześniej tablicę.



Trochę farby i wosku, żeby ujednolicić zestaw, dwa zawiasy, magnesy i proszę...




Liczniki już nie straszą, a wejście do kuchni zaprasza.



Dałyście radę? Podziwiam. Obiecuję, że się postaram.
Pokaże Wam następnym razem, co powstało w stolarni  z tego ....

W dodatku  od początku do końca sama, samiuteńka to wykonałam, mąż pomógł mi tylko otworzyć lakier w sprayu :-)
Do zobaczenia zatem.
buziaki. papa.