I mnie dopadło, niestety. Zimno, w kościach łamie, w pracy też nerwowo.
Nawet fryzjer niewiele pomógł, ogólnie nie jest dzisiaj ze mną dobrze.
Co zrobić? Zdarza się najlepszym. Miałam chwalić się wyróżnieniami, ale żeby wyrazić najlepiej wdzięczność trzeba być w dobrym nastroju, a u mnie z tym dzisiaj krucho.
Dlatego pokażę Wam kilka zdjęć ze spaceru, który z racji zimna trwał 15 minut, chociaż na zdjęciach tego nie widać.
No i jeszcze jedno... będąc "U żiwaniego" znalazłam , dosyć dawno, dwa obrusiki.
Jakiś wariat wyrzucił je, zanim dorobiły się obszycia.
Niewiele myśląc zagarnęłam je jak kwoka, jeden kwadratowy, a drugi prostokątny,
kosztowały... 7 zł. Mama koleżanki wykończyła brzegi szydełkiem i tak oto są.
Nazwałam to interesem życia. Nie wiem, czy bym się skusiła na wyszycie jednego, a co dopiero dwóch w tym samym wzorze. To ponad moje siły.
Tulipany dostałam od mamy, z ogrodu, piękne, prawda?
A teraz spacer...
A teraz idę zwinąć się w kłębek.
Ściskam ciepło. Papa.