czwartek, 28 września 2017

zmiany na zewnętrz i nie tylko...

witam,
Jak tam samopoczucie przed weekendem? Postanowienia już sprecyzowane? Relaks czy sprzątanie?
Ja raczej to drugie. Może dlatego, że zaczynam się zastanawiać całkiem poważnie, w jaki sposób tak szybko obrosłam w te wszystkie ciuchy, skorupy i inne duperele? Też tak macie, a może już nie?
Postanowiłam się przeorganizować,  naczytałam sie książek i blogów o "mniej znaczy lepiej" i może z tak mocnym nastawieniem uda mi się ogarnąć ten chaos?
Motywacja na razie silna, bo wiem, że kolejnej przeprowadzki bym chyba nie przeżyła. W obecnej chwili patrzę na te wszystkie rzeczy i myślę sobie, o ile szyciej byłabym na finiszu spłacenia kredytu na dom, gdyby nie... no właśnie. Jak to się stało? Nie jestem impulsywnym zakupoholikiem, raczej chomikiem. CHOMIKIEM !!!... niestety.
Zbieranie gratów każda rękodzielniczka ma we krwi, wszystko się przyda, każda deseczka, półeczka, szmatka, szyszka, gałązka, stara poduszka, pasek, sprzączka, narzuta, nawet niemodna koszula, bo materiał ładny. Macie tak? No powiedzcie, że tak! Plis..
Co z tym zrobić? Czy to prawda, że minimalizm uszczęśliwia? Jeśli macie jakies przemyślenia to mówcie, bo od jutra zaczynam! Przynajmniej mam zamiar :-)
Myślę, że szybciej pozbędę sie ciuchów i torebek niż skrawków materiałów i pudełek z farbami. No, ale nie można od siebie zbyt wiele wymagać, zacznę od zadań realnych. Trzymajcie za mnie kciuki i za luzy w mojej szafie. :-)

Tak jak obiecałam, pokaże Wam dzisiaj wejście do domu.
Kiedyś było nieciekawie, nadal jeszcze brakuje ładnych schodów.  Jednak już dziś moge pochwalić się drzwiami.
Z kupnem drzwi zewnętrznych trzeba uzbroić się w cierpliwość i pieniądze niestety.
Wszystko zależy od tego,  jak długo mają nam służyć.  Można iść w stalowe, jednak tu jest duże ryzyko, że kupimy chińszczyznę. Albo robione w Polsce z elementami robionymi.... w Chinach. Jestem pewna, że i takie drzwi mogą być dobre jakościowo, ale ja jakoś nie byłam przekonana do metalowych i okleinowanych drzwi.  Trzydziestoletni dom nie pasuje mi do nowoczesnych wzorów, dlatego szukałam drzwi drewnianych.
Wybór? Ogromny!!!  Przedział cenowy? Raczej od 3000 w górę. Jednak tu też trzeba uważać i sprawdzać, co tak naprawdę jest w standardzie.  Co z zamkami, zawiasami, szybami, kolorem, lakierem i samą grubością oraz drewnem z jakiego mają być wykonane  drzwi.  Zamawiając dodawaliśmy poszczególne pozycje i ostatecznie wyszło całkiem sporo, w dodatku nie jest to produkt od ręki, czekaliśmy około 2 miesięcy.  Jednak warto było i zapłacić i czekać. Po roku użytkowania nie widzę żadnej różnicy, powierzchnia nie blaknie, nie wypacza się, nie ma też problemu z pękiem kluczy, bowiem system jednokluczowy super się sprawdza.
Zdecydowaliśmy się na firmę Erkado, drewno dębowe, grube, masywne, szyba antywłamaniowa z delikatnym wzorem zamiast wizjera :-)
Zresztą zobaczcie same...





Będąc w Finlandii bardzo spodobał mi się zwyczaj zapalania lampionu na zewnątrz, kiedy czekamy na gości. Staram się wprowadzać tą zasadę w swojej rodzinie.

  W donicy przycięta tujka. Na dole wsadziłam rokitnik przesypany białym kamykiem.



  Lampa działa na zasadzie fotokomórki. Czasy grzebania w torebce po ciemku i przyświecania sobie komórką mam już za sobą.



Kiedyś jednak tak fajnie nie było...


No i już. Napisałam się. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.
Miłego weekendu życzę i do zobaczenia.
papa.

niedziela, 24 września 2017

Makeover przedpokoju


 Witam,
Czy tylko dla mnie tydzień mija tak szybko?  Wydaje mi się, że przecież przed chwilą siedziałam i pisałam posta, a tu znowu niedziela.
Tak jak obiecałam, mam zamiar pokazać Wam mój przedpokój.


 Czekał na zmiany prawie 1,5 roku. Zawsze były ważniejsze sprawy i wydatki na liście.
Być może dlatego każdy, kto nas odwiedzał na jego widok mówił coś w stylu " no jeszcze sobie zrobicie, jeszcze sobie wyremontujecie, no i będzie fajnie". Na poczatku ze względu na boazerię nazywaliśmy go pieszczotliwie Bursztynową Komnatą. Potem Dziuplą, a na koniec po prostu Norą. Wchodząc do domu zamykałąm oczy, sami zobaczcie, jak to wyglądało...




Przejście na górę poprzedni gospodarz zabudował, bo tam nie mieszkał i w ten sposób starał się zaoszczędzić na ogrzewaniu. Schody pokryte były trzema warstwami farby olejnej.
Na podłodze "gumoleon", balustrada w ogóle nie istniała.




Na suficie naturalnie kasetony w kolorze kupowym, no i gustowna lampa.


 Drzwi wychodzące do wiatrołapu, no same widzicie jak wyglądały. Jednak to jedna z niewielu rzeczy, które zostały, tylko przeszły lifting.

A to są schody po tygodniowym szlifowaniu przez mojego męża, potem podwójnym kryciu lakierobejcą jasny dąb, a na koniec potraktowaniu lakierem HartzLack. Mój wkład to pomalowanie podstopnic i balustrady biała farbą Beckers Universal. Wydaje mi sie, że wyszło fajnie.
Balustradę dorobił nam  stolarz.

  Wspomniane wczesniej drzwi pomalowałam na szaro (białym beckersem z dodatkiem pigmentu czarnego i brązowego).  Lampę zamieniliśmy na punktowe oświetlenie Philipsa, cena miła, bo około 30 zł sztuka. Podłoga z desek byłaby super, tymbardziej, że pod "gumoleonem" znajdowały się deski. Jednak były w tak słabym stanie, a czas już nas naglił, że zdecydowaliśmy się na panele.



  Ściankę pod schodami początkowo bardzo chciałam zastąpić deskami montowanymi w poprzek. Jednak cegiełka parma okazała się łatwiejsza i w zakupie i w kładzeniu. Dodatkowo pomalowaliśmy ją emulsją, zamiast impregnowania, no i zależało mi na tym,żeby  kolor ścianki był biały, a nie kremowy. Myślę, że dzięki temu doszło nam optycznie kilka cm.



Drzwi pokojowe i łazienkowe Verona  kupiliśmy z firmy Radex, były w stanie surowym. Pomalowałam je tą samą farbą, co schody.
 Brakuje jeszcze listwy pod ścianką, ale  lada dzień ma się pojawić. Chodniczek z Jyska.






 Wejście do piwnicy schowało się za białymi drzwiami.

Roletę uszyłam sama ... z resztek tak naprawdę. Kawałek batystu plus taśma rzep. 
Zamiast drogiego mechanizmu użyłam kawałka deseczki, takerem przyczepiłam rzep, potem kółeczka ze skrzynki z narzędziami  męża. Jedyne co musiałam kupić to wieszaki na zamocowanie rolety na oknie. Zapomniałam o fiszbinach, je też miałam już wcześniej, zamówiłam na allego, kiedy szyłam rolety do salonu i kuchni.
Kiedy niedawno byłam w jednym z hoteli w Kornwalii to system zawieszenia rolet był też zrobiony z deseczki. Byłam w szoku...


W związku z tym, że tkanina jest bardzo delikatna, chciałam zrobić z tyłu coś w zastępstwie typowych przelotek, ( dla mnie typowe przelotki to  nakładki do śrubek 5 mm kupione w sklepie narzędziowym), dlatego zrobiłam pentelki igłą i obrobiłam je ściegiem łańcuszkowym.



Zamiast sznurka użyłam kawałka białej włóczki, a do zamocowania sznurka na dole wykorzystałam haczyka na taśmie klejącej. Tak samo zrobiłam w kuchni z dużo cięższymi tkaninami i doskonale sobie radzi. Polecam, kiedy nie chcecie wiercić dziur wiartarką.



Teraz nie mam problemu z wchodzeniem do domu, śmiało otwieram oczy i ciągle nie moge uwierzyć, że z takiej nory można zrobić jasną i większą przestrzeń, chociaż nie wstawialiśmy ani dodatkowych okien, ani nie przestawialiśmy ścian.

,









Mam nadzieję, że spodobała sie Wam ta zmiana. Wiem, że teraz komentowanie nie jest chyba modne, ale ja lubię wiedzieć, kto do mnie zagląda, dlatego komentarze mile widziane.
Następnym razem pokaże Wam drzwi wejściowe i co się wokół zadziało.

Pozdrawiam, i życzę miłego wieczoru , papa.


niedziela, 17 września 2017

Babie lato?

Witajcie,
Jak minął Wam tydzień? Twórczo i beztrosko, czy pracowicie typu " nie-wiem-w-co-ręce-włożyć"?
Bardzo chciałabym od Was usłyszeć tą pierwszą odpowiedź, od siebie zreszta też :-)

Przez ostatnie kilka dni zastanawiałam się, czy mnie i moich znajomych dopadła depresja czy wypalenie. Jednak, kiedy wczoraj rano wstałam z wielkim powerem do pracy stwierdziłam, że odpowiedź jest prosta, ani depresja, ani wypalka, po prostu brak witaminy D! Wystaczyło 10 minut słońca i ciepełka, a siły wróciły. Na jak długo? Nie wiem.
Abym mogła zapamiętać na dłużej te chyba ostatnie dni lata, zrobiłam kilka zdjęć z mojego ogrodu.
W tym roku, kiedy tylko zrobiło się ciekawie na zewnątrz zrezygnowałam z firan. Tymbardziej, że na razie w pokoju przy tarasie znajduje się nasza sypialnia. Po co zasłaniać taki widok?


Od samych drzwi wita mnie hortensja, którą dostałam w marcu i do momentu przeprowadzki na taras miała tylko białe kwiaty, teraz ma cała gamę kolorów w jednym kwiatostanie.





Przy tarasie zakwitła hortensja phantom, powinna już zacząć odbarwiać się na różowo, ale jeszcze się zastanawia.


Wrzosy starają się prześcignąć lawendę, ale ta jeszcze się nie poddaje i ciągle pięknie kwitnie.  







Winorośl została po poprzednim właścicielu, choć nie była w rewelacyjnym stanie, dałam jej szansę, a ta postanowiła nam zaimponować  i zaowocowała. 




Berberys i rozchodnik przeszły barwami same siebie.




Z podróży do Malagi przywiozłam zawieszkę z masy perłowej.  Jej dźwięk mnie koi, mojego męża ODWROTNIE... dlatego wisi, kiedy  wiatr jest bardzo słaby.




 I jak na Was działają takie obrazki? Ładują baterie?  Moje bardzo. Mam nadzieję, że jeszcze doświadczymy pajeczego babiego lata. Życzę wam ładnej pogody na zewnątrz i pogody ducha wewnątrz.
W przyszłym poście pokażę Wam moje schody, które kiedyś wyglądały tak.

 Trzymajcie się ciepło. Papa.

niedziela, 10 września 2017

mój taras

hej, 
fajnie, że mnie nie odwiedziłyście :-)
Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o moim tarasie.
Nasz dom ma trzydzieści pięc lat, czyli z jednej strony spełnienie moich marzeń, co do do remontu, ale też bezpieczny wybór, jeśli chodzi o jego skalę.  Słowem mury zdrowe, krokwie też, a reszta...
Wiadomo, każdy, kto kupuje dom z rynku wtórnego, zakłada zmiany.  
My zaczęliśmy na zewnątrz. 
Kiedy mąż wstawiał okna, zaplanowałam taras. Wszyscy pukali się w czoło, bo okazało się, że mamy na środku ściany zewnętrznej dziurę, dokładnie metr nad ziemią, takie drzwi do nikąd.  Potem wymieniliśmy dach, a dziura nadal była "ni przypiąl, ni wypiął". 
Za rok mąż zdecydował się na elewację zewnętrzną, a taras... nadal widmo.  
Poprosiłam Basię z Glinianego Garnka o pomoc w doborze wymiarów, pomogła mi też w podjęciu decyzji, jak ma wyglądać daszek. Chociaż od inspracji do realizacji projekt ewaluował to w końcu pojawił się mój ukochany dodatkowy pokój.  Nie chciałam, żeby taras wyglądał, jak osobne, przyklejone cudo, dlatego zdecydowałam, że kolor będzie zbliżony do koloru elewacji.



Meble kupiłam na allegro, są z akacjowego drewna. Osłoną przed sąsiadami miały być bambusowe rolety, jednak teraz już wiem, że trzeba je wstępnie zaimpregnować. Niestety niezbyt też chronią one od wiatru, dlatego w przyszłym sezonie mam zamiar uszyć zasłony. 



 Huśtawka to ulubione miejsce mojej żaby. Pelargonie w donicach mam już od wielu lat. Kiedyś opowiem wam o sposobie przechowywania ich.
 Ponownie potwierdza się moja teoria, że pelargonie lubią duże i wysokie donice.




Podusie uszyte pewnego letniego poranka. 


Hortensje pod tarasem jeszcze bardzo małe, bo ogród zakładaliśmy w tym roku. 


Kilka przemyśleń technicznych "po fakcie" dla planujących budowę tarasu:
1.  Drewno kupić przynajmniej w sezonie poprzedzającym  budowę. Musi swoje poleżeć, równo ułożone, przełożone tak, żeby dochodziło powietrze. Dopiero wtedy( moim i naszego stolarza zdaniem) zając sie heblowaniem. Nie ma cudów, i tak kilka desek się skrzywiło po takim leżakowaniu, ale całe szczeście nie stało się to na tarasie.
2. Przed jakimkolwiem montażem czegokolwiek z drewna, należy je wstępnie zaimpregnować ( my impregnatem przezroczystym, bo jeszcze nie byłam przekonana, co do koloru), a potem jeszcze jedna warstwa i dopiero motować.  Potem zostaje już tylko odświeżenie warstwy na wiosnę, ewentualnie kolejna warstwa jesienią. 
3. Wszystkie śrubki, wkręty i inne metalowe bajery albo od razu kupić nierdzewne, albo jak najszybciej je pomalować!
4. Daszek: Tu zdania były podzielone. Ja zapragnęłam mieć poliwęglan komorowy, żeby mieć złudzenie, że dachu nie ma w ogóle. Okazało się, że kupno materiału na daszek zostawiliśmy praktycznie na koniec, kiedy to budżet był już oj tyci. Poliwęglan rozczarował mnie ceną, no i koniecznością kupienia specjalnych listew kończacych, żeby robale nie wchodziły i gniazd nie wiły. Zatem zostało PCV trapezowe, oj, długo się broniłam, a jak pan w sklepie zaproponował przydymiony, to nie wytrzymałam.  Co z moim dachem idealnym? 
Jednak po przeliczeniu gotówki zgodziłam się, w dodatku na przydymiony. Teraz nie żałuję, bo  rzeczywiście przydymienie może rewelacyjnie nie wygląda, ale pozwala na całodobowe siedzenie na tarasie i nawet, kiedy praży słońce, można spokojnie siedzieć bez uczucia pocenia się jak w saunie. 
5. Kolor: albo impregnowanie drewno, albo krycie farbą, ja wybrałam produkty altax, zarówno impregnat "jasny dąb", jak i farba kryjaca " popielaty". Podłogę trzeba odświeżyć, ale popielaty jest ok. Lakiery i bejce wodne odpadają. No chyba, że lakierobejce, ale cenowo na dużej powierzchni może  zaskoczyć. 
6. Pozwolenia: lepiej nie liczyć, że samowola budowlana ujdzie nam na sucho. Ciekawe, ale terminu "taras" w prawie budowlanym nie znajdziemy. Być może przepisy się zmienią, ale jak na razie  pozwolenia, ani nawet zgłoszenia zamiaru budowy "wiaty" załatwiać nie trzeba ( na każde 5 arów powierzchni można tak zrobić). Jednak zachęcam dla bezpieczeństwa odwiedzić odpowiedni nadzór budowlany w starostwie i dowiedzieć się, czy możecie wstawić okno tarasowe, żeby spać spokojnie i się nie denerwować.
6. Wymiary:  Wstępnie miało być 3,5m X 5m . Jednak okazało się, że konstrukacja dachu, jeśli ma być stabilna, to wymagałaby dodatkowych wzmocnień. Zatem pozostało 2,5m X 4 m. Mało? Grill na 10 osób i pizza na 12 już za nami i jeszcze ktoś zapewne by się zmieścił :-).

 


 Oj, napisałam się, mam nadzieję, że wytrwałyście. 
Ściskam ciepło i do następnego...

wtorek, 5 września 2017

dwa lata później...

Wiem, że niektórym z Was ciężko w to uwierzyć. 

Wiem, że pewnie część z Was już dawno spisała mnie na straty. 

Wiem też, że ciągle, mimo szczerze mówiąc braku powodów, ciągle do mnie zaglądałyście. 

Bardzo Wam za to dziękuję.

Minęły ponad dwa lata!!!!!

Najważniejsze pytanie zapewne brzmi, dlaczego i co się stało?

Odpowiedź już taka łatwa nie jest. Myślę, że miałam dość zawodowego życia i blogowe życie przez to nie mogło być już takie radosne, jak zakładałam na początku, dlatego postanowiłam spasować.

Trochę mi to zajęło, ale już jestem. 

 

Życie czasami samo podsuwa takie wyzwania, że zaczynamy się zastanawiać nad własnym rozwojem, postrzeganiem innych i chęcią wyswobodzenia się z kołowrotka dla chomika.

Dokładnie dwa lata temu wydarzyło się też coś niezwykłego, znalazłam swój dom do remontu, czyli dokładnie taki, o jakim marzyłam.

Trochę czytałam, dużo podróżowałam po Europie,  trochę szyłam, bawiłam się w domowego projektanta, i  zapragnęłam u Was być. 

Dużo się zmieniło, "rękodziełowe blogi" zmieniły się w "lajfstajlowe". Wnętrza naszych domów stały się jasne, loftowe wypierając powoli styl shabby i powodując, że korzystamy jeszcze częsciej z naturalnych materiałów, powracamy do starych technik, no i okazuje się, że rękodzieło dobrej jakości może osiągnąć wysokie ceny. 

Czy ja się dostosowałam do nowych realiów? Nie wiem, sami oceniecie. 

 

Teraz pokażę Wam ostatnią moją zabawkę, czyli szycie aniołów. Wydaje mi się, że wymyśliłam to sama, ale może się mylę, może gdzieś to widziałam i wygrzebałam z podświadomości i uznałam , że to był mój pomysł? Tego już serio nie wiem. czy wyszło w miarę? Oceńcie. 











Dajcie znać, czy wasza stara koleżanka ma jeszcze szansę u Was na nowo zagościć.

Pozdrawiam

Sciskam mocno

Pa